Dobrze, czy możecie mnie przez chwilę nie oceniać zbyt surowo? Za oknem szaleje aktualnie deszcz a ja tęsknię za wyrazistymi i soczystymi smakami lata. Tak się szczęśliwie składa, że mam zapas letnich smaków w słoikach, co jest dużą zasługą mojej mamy. W sezonie siedzi u nas na wsi i produkuje hurtowe ilości prażonych jabłek z naszej starej kronselki (która służy również częściowo jako huśtawka), robi sałatkę warzywną z papryki, ogórka, cebuli i dżemy w tym właśnie pyszny, bardzo gęsty dżem z truskawek z naszych zbiorów i zbiorów sąsiadów (nie, nie podkradamy sąsiadom truskawek :-)).
Wyobraźmy sobie teraz jesienne popołudnie (zauważyliście jak bardzo wcześnie robi się już ciemno?) kapiący deszcz, przemoczone skarpetki i przebieranie nogami na przystanku w oczekiwaniu na tramwaj. A teraz zamykamy oczy i otwieramy oczami wyobraźni słoik pełen pachnących truskawek, które wygrzewały się na słońcu. To znaczy ja otwieram prawdziwy słoik.
Od razu robi mi się dobrze a deszcz może sobie lać ile chce. Zapach babeczek truskawkowych piekących się w piekarniku jest jak balsam dla moich zmysłów.
- 1 szklanka maki pszennej
- 1 szklanka mąki owsianej (można ja spokojnie samemu uzyskać blendując płatki owsiane)
- 4 łyżki ksylitolu
- ½ łyżeczki soli
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 jajka
- 1,5 szklanki mleka
- 5 łyżek delikatnego oleju
- ½ szklanki dżemu truskawkowego, najlepiej takiego przygotowanego z samych owoców
- Nastawiamy piekarnik na 180 stopni. Mieszamy w dwóch oddzielnych miskach składniki suche i mokre (z wyjątkiem truskawek). Następnie w dużej misce łączymy wszystko. Dodajemy dżem i mieszamy wykonując w misce około 5 kolistych ruchów, nie więcej. Dżem nie musi być dobrze wymieszany z ciastem. W zasadzie nie powinien, ponieważ powstanie wtedy szara, nieapetyczna masa. Natłuszczamy blachę do muffinów i wypełniamy studzienki ciastem do około ⅔ wysokości. Pieczemy 15 minut bądź do czasu kiedy babeczki będą rumiane.